Pełno i grosze

piątek, 16 września 2016
data:post.title
Kilka miesięcy temu, przeglądając strony, wpadła mi w oko skrzynka na psie obróżki i inne takie. JaCięKręce ale mi się spodobała, niestety cenę miała jak zapora wodna Maeslantkering, bo aż 230 zł. Bardzo szybko zeszłam na ziemię. Pożaliłam się Marcinowi na niesprawiedliwości tego świata i usłyszałam „o, skrzynka na amunicję. Pełno takich za grosze”. Musicie wiedzieć, że w mojej głowie bardzo szybko zakiełkowało „pełno i grosze”. Właściwie nie pamiętałam już, co więcej powiedział, bo oczyma wyobraźni układałam plan działania. Skrzynki można kupić od 20 zł na allegro. Nie są to równe i idealne cacuszka, ale też nie o takie coś mi chodziło. Przemyślałam jakie mam oczekiwania, co bym chciała zrobić i oto lista moich zakupów:
- skrzynki sztuk 2 (każdy pies ma swoją) 25 zł/ szt.;
- farba akrylowa błękitna Pentart 100 ml 14 zł;
- farba akrylowa miętowa Pentart 50 ml 9 zł;
- biała farba do drewna – miałam już kupioną wcześniej, bo remontowałam kuchnię, więc nie musiałam głowić się dodatkowym wydatkiem;
- haczyki 4 zł za opakowanie zawierające 4 sztuki. Ja kupiłam 2 paczki;
- wieszaki 9 zł/szt – kupione 2 sztuki.
Aby uzyskać bazę do pracy, skrzynki niestety trzeba porządnie zeszlifować ze starej farby. Następnie można już rozpocząć bardziej przyjemne czynności. Dodam na marginesie (którego nie mam), że bardzo fajnie też jest zostawić je w wersji light, znaczy w stanie surowego drewna. Ja się jednak zaparłam na kolor.
Do malowania użyłam 2-óch rodzajów pędzla. Jeden większy i gruby, a drugi maleńki i miękki, tak bym mogła swobodnie pracować przy zawiasach. Nakładając specjalną farbę do drewna pamiętajcie, żeby były to cienkie warstwy. Inaczej porobią się nieładne zacieki. Pomiędzy kolejnymi twórczymi wymachiwaniami przyborami malarskimi czekałam przepisowe 6 godzin, więc bawiłam się z tym jakieś 2 dni. Następnie musiałam zdecydować ile chcę mieć haków zaczepionych pod skrzynką i w jakich odległościach. Na początku radośnie przyklasnęłam sobie, że po sześć sztuk. Jednak po zrobieniu pomiarów stwierdziłam, że użytkowanie będzie niewygodne. Ograniczyłam się do czterech.
W środku zostawiłam surowe drewno i dobrałam takie wieszaki w Leroy Merlin. Kolejnym etapem był wybór zdobień. Niestety nie mam ładnego pisma, do tego nie miałam pomysłu na szablon więc postawiłam (bardzo oryginalnie zresztą J) na łapki. Ale nie byle jakie, ściągnięte z Internetu… to musiały być łapki chłopaków. Porwałam kartkę, ołówek, smaczki, cierpliwość - gdzieś się tępo kręciła po kuchni - i dużżżo dobrych chęci. Aby otrzymać odciski wystarczyło zabrać jajuchy na mały spacer. Trochę mokrej ziemi, komenda „stand” i voilà. Pojawiły się śliczne ślady. 
Całość starannie obrysowałam ołówkiem. Środek wycięłam (cierpliwość się przydała) i odrysowałam w docelowym miejscu na skrzynkach. Mała uwaga. Błąd jaki ja zrobiłam. Zastanówcie się wcześniej z której strony chcecie mieć otwierane drzwiczki. Pomyliłam się i zrobiłam odwrotnie (znaczy od prawej do lewej). Mniej wygodnie ale tragedii nie ma. 
Łapki starannie pomalowałam: miętowy kolor przypadł Marusiowi a błękitny Ricowi. Też miało być odwrotnie, ale kto by się mógł skupić jak na dworze słoneczko świeciło, ptaszki ćwierkały. 
Ostatnim etapem jest zamocowanie wewnętrznych wieszaków i powieszenie skrzynek na ścianie. Tu też są dwie możliwości. Pierwsza: na hakach, ale uznałam z panem mężem, że mogą się denerwująco chybotać. Druga opcja: przymocowanie ich bezpośrednio do ściany kołkami numer 8. I tak po wielu bojach z poziomicą i przekonywania jej do swoich racji, nawianiu cierpliwości po pierwszym podejściu i soczystym rzuceniu mięsem, udało się! A oto efekt.
Może kiedyś zdecyduję się dodać jakiś tajny tekst, ale teraz nie mam pomysłu. Może coś podpowiecie? Zagadka: Nie kot. Albo … i tu zamilknę bo za dużo się Czarnej Żmii naoglądałam i Baldrick mi za skórą dzisiaj siedzi. 
A oto skrzynka Mausiowa. Jak widać na załączonym zdjęciu, nie uraczycie tu czarujących kolorów, świata fantazji i tęczowych pawi. Jest dość … wojskowo. Czerń, granat, oliwka i czerń. No cóż nawet worki na bobki i furminator jest w dość „mało” spotykanym, nie-białym kolorze. 
Każda próba wprowadzenia jakieś odmiennej barwy w asortyment pręgusa powoduje niebezpieczne tykanie brewki u Marcina. A że brałam go na dobre i na złe, to musze dbać o jego zdrowie, więc… przedstawiam Wam skrzynkę Rico! A teraz paczajcie i wzdychajcie! Wiem, że część z Was będzie mile mrużyć oko a część łapać oddech by powstrzymać mdłości, związane z wylewającą się falą cukrowej waty. Witajcie w naszej bajce: mięta, róż, błękit, limonka i jeszcze więcej różu, by okrasić to jeszcze odrobiną fioletu. Dobrze, że młody nie kuma. 
A jak główni (nie)zainteresowani zareagowali na moje majsterkowanie? O proszę… nasza prywatna ściana płaczu ;) Nie wiem jak u Was, ale na szczęście naszym sierściuchom do łepetynek nie przyjdzie sięgnąć po zabawkę samemu. Za to ich spojrzenie jest bardzo wymowne :D Mam nadzieję, że skrzynki się podobają, bo mam zamiar w najbliższym czasie podzielić się kolejną pracą hand made by GosiaK.

3 komentarze

  1. Ja! Ja mam jeszcze wizję - mianowicie odcisnąć obrys łapki na serwetce białej papierowej i zrobić decoupage na takich skrzyneczkach! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale odcisk ma być po takim błotnym spacerze? Coś jak mi na kartce zrobili?

      Usuń