Tu zaczynają się kolejne schody,
chociaż dla mnie akurat całkiem przyjemne. ZAKUPY.
Pytanie, czy kupujemy klatkę, a
jeśli tak, to jaką? Jedno, co bardzo przekonało mnie do klatki dla psa było
zdanie, na jakimś serwisie czy w książce, już nie pamiętam, że klatka jest
swojego rodzaju azylem i daje psu poczucie bezpieczeństwa. Jako „fretkowcy” nie
baliśmy się przyszłych zniszczeń jakie mógł zrobić szczeniak, bo przez 10 lat
fretki nas dobrze wychowały. Oczywiste
dla nas jest, że należy chować takie rzeczy jak: buty, kluczyki, piloty, gumowe
przedmioty, wszystko to co można wynieść pod kanapę, szklanki z napojami (bo
fretka MUSI do nich zajrzeć i wylać), kwiaty itd. itd. Właściwie musiałabym
wymienić wszystko, co można swobodnie przenosić po mieszkaniu. Do tego dochodzą
dobrze zamykane szuflady (jeśli takich nie posiadamy trzeba kupić specjalne
systemy zamykające), fretka również bez problemu otwiera szafę ścienną. I tak,
to najważniejsze … kosze na śmieci. Nie znam fretki, która by nie ładowała
zadka do kosza na śmieci. Wszystko musi być zabezpieczone. Mieliśmy samca,
który potrafił się zaprzeć i otworzyć drzwi od lodówki.
W czasach, kiedy mieszkałam
jeszcze na 26m2 miałam monitor 21 cali crt. Prawdziwa, piękna krowa, wyginała
moje maleńkie biurko pod swoim ciężarem. Na tej krówce postawiłam jedynego
kwiatka doniczkowego, jakiego miałam odwagę trzymać w domu. Było to według mnie
miejsce zupełnie niedostępne dla małych przecież, bo samiczek, fretek. O tym, jak bardzo się pomyliłam, przekonałam się pewnego pięknego dnia po powrocie z
pracy. Całe, ale to całe mieszkanie miałam w czarnej, świeżo wykopanej ziemi.
Fretki były zachwycone zabawą, a z monitora jeszcze rok później wysypywała się
ziemia. Do dzisiaj nie wiem, jak one tam wlazły. W mojej pamięci pozostanie
jeszcze radość, jaką im to sprawiło. Nie umiałam się na nie gniewać, co nie
znaczy, że byłam zachwycona przymusowymi porządkami, jakie mi zafundowały.
Wybraliśmy klatkę, ładną, dużą. Ustawiliśmy
zgodnie z zaleceniami. Nie może być to
miejsce zbyt ruchliwe i najlepiej by nie był to widok na przedpokój, bo pies
zacznie zbyt mocno „pilnować” domu. Do
tego (dzięki wszystkim za sklepy internetowe) miseczki, zabawki (niebieskie,
żółte najlepiej, bo niby te kolory psy widzą), gryzaki, klikery, kongi, zabawki
interaktywne, obróżki, smycze, legowiska, przysmaki takie i siakie –
podsumowując, sterta paczek rosła i rosła.
Nabraliśmy też podkładów na
podłogę, bo szczeniaczek będzie siusiał – zupełnie niepotrzebnie, ale o tym
później.
Jeśli mogę coś podpowiedzieć przy
zakupie legowiska – nie kupujcie. Przez najbliższe 1,5 roku minimum. Nam też
tak doradzali i nie posłuchaliśmy. Kupiliśmy kilka legowisk, w tym jedno z
motywem z filmu „Śniadanie u Tiffani’ego”. Bardzo mi się podobało. Maro nie
docenił naszego gustu, zeżarł wszystkie. Niektóre po kilka razy, jeśli coś
udało mi się uratować i pozszywać.
Wybór sposobu karmienia psa.
No właśnie, tutaj chylę czoło przed wszystkimi właścicielami psów (w szczególności moimi, na szczęście
jeszcze, znajomymi), których wręcz zamęczałam tym tematem. I nie chodzi mi o
to, czy wolno psu dawać czekoladę, ale czy karmić dietą mięsną z suplementami
czy jednak suchą karmą? Rozmawiałam też z weterynarzami, jak i czytałam sporo
na psich forach. Dla mnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. I jedna i druga
metoda ma swoje plusy i minusy. To jak karmić swojego pupila, każdy przyszły
właściciel musi sobie zadecydować sam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUfff już można u Was komentować! :) Halo Gosia jak fajnie Was odnaleźć też "w psach"! :) Tu nenya z fretkorum ! :) Pozdrawiam wraz z moimi freciakami i pastuchami! :)
OdpowiedzUsuń