Wyprawka dla psa

poniedziałek, 13 kwietnia 2015
data:post.title
Tu zaczynają się kolejne schody, chociaż dla mnie akurat całkiem przyjemne. ZAKUPY.
Pytanie, czy kupujemy klatkę, a jeśli tak, to jaką? Jedno, co bardzo przekonało mnie do klatki dla psa było zdanie, na jakimś serwisie czy w książce, już nie pamiętam, że klatka jest swojego rodzaju azylem i daje psu poczucie bezpieczeństwa. Jako „fretkowcy” nie baliśmy się przyszłych zniszczeń jakie mógł zrobić szczeniak, bo przez 10 lat fretki nas dobrze wychowały. Oczywiste dla nas jest, że należy chować takie rzeczy jak: buty, kluczyki, piloty, gumowe przedmioty, wszystko to co można wynieść pod kanapę, szklanki z napojami (bo fretka MUSI do nich zajrzeć i wylać), kwiaty itd. itd. Właściwie musiałabym wymienić wszystko, co można swobodnie przenosić po mieszkaniu. Do tego dochodzą dobrze zamykane szuflady (jeśli takich nie posiadamy trzeba kupić specjalne systemy zamykające), fretka również bez problemu otwiera szafę ścienną. I tak, to najważniejsze … kosze na śmieci. Nie znam fretki, która by nie ładowała zadka do kosza na śmieci. Wszystko musi być zabezpieczone. Mieliśmy samca, który potrafił się zaprzeć i otworzyć drzwi od lodówki.
W czasach, kiedy mieszkałam jeszcze na 26m2 miałam monitor 21 cali crt. Prawdziwa, piękna krowa, wyginała moje maleńkie biurko pod swoim ciężarem. Na tej krówce postawiłam jedynego kwiatka doniczkowego, jakiego miałam odwagę trzymać w domu. Było to według mnie miejsce zupełnie niedostępne dla małych przecież, bo samiczek, fretek. O tym, jak bardzo się pomyliłam, przekonałam się pewnego pięknego dnia po powrocie z pracy. Całe, ale to całe mieszkanie miałam w czarnej, świeżo wykopanej ziemi. Fretki były zachwycone zabawą, a z monitora jeszcze rok później wysypywała się ziemia. Do dzisiaj nie wiem, jak one tam wlazły. W mojej pamięci pozostanie jeszcze radość, jaką im to sprawiło. Nie umiałam się na nie gniewać, co nie znaczy, że byłam zachwycona przymusowymi porządkami, jakie mi zafundowały.
Wybraliśmy klatkę, ładną, dużą. Ustawiliśmy zgodnie z zaleceniami. Nie może być to miejsce zbyt ruchliwe i najlepiej by nie był to widok na przedpokój, bo pies zacznie zbyt mocno „pilnować” domu.  Do tego (dzięki wszystkim za sklepy internetowe) miseczki, zabawki (niebieskie, żółte najlepiej, bo niby te kolory psy widzą), gryzaki, klikery, kongi, zabawki interaktywne, obróżki, smycze, legowiska, przysmaki takie i siakie – podsumowując, sterta paczek rosła i rosła.
Nabraliśmy też podkładów na podłogę, bo szczeniaczek będzie siusiał – zupełnie niepotrzebnie, ale o tym później.
Jeśli mogę coś podpowiedzieć przy zakupie legowiska – nie kupujcie. Przez najbliższe 1,5 roku minimum. Nam też tak doradzali i nie posłuchaliśmy. Kupiliśmy kilka legowisk, w tym jedno z motywem z filmu „Śniadanie u Tiffani’ego”. Bardzo mi się podobało. Maro nie docenił naszego gustu, zeżarł wszystkie. Niektóre po kilka razy, jeśli coś udało mi się uratować i pozszywać.

Wybór sposobu karmienia psa.

No właśnie, tutaj chylę czoło przed wszystkimi właścicielami psów (w szczególności moimi, na szczęście jeszcze, znajomymi), których wręcz zamęczałam tym tematem. I nie chodzi mi o to, czy wolno psu dawać czekoladę, ale czy karmić dietą mięsną z suplementami czy jednak suchą karmą? Rozmawiałam też z weterynarzami, jak i czytałam sporo na psich forach. Dla mnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. I jedna i druga metoda ma swoje plusy i minusy. To jak karmić swojego pupila, każdy przyszły właściciel musi sobie zadecydować sam. 


2 komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ufff już można u Was komentować! :) Halo Gosia jak fajnie Was odnaleźć też "w psach"! :) Tu nenya z fretkorum ! :) Pozdrawiam wraz z moimi freciakami i pastuchami! :)

    OdpowiedzUsuń