Wybraliśmy psa, co dalej

czwartek, 9 kwietnia 2015
data:post.title
Dla wszystkich początkujących właścicieli psów, jeżeli sądzicie, że wybór psa załatwia sprawę, to bardzo się mylicie. My też się myliliśmy. Kolejnym krokiem dla nas było rozeznanie się, jakie szkoły są w naszej okolicy. Wiadomo, że nasz genialny, przyszły pies potrzebuje edukacji. Odwiedziliśmy kilka z nich. Widzieliśmy biegające na placu szczeniaki, właścicieli, którzy bezskutecznie próbowali je przywołać do siebie. Maluchy zwinnie wywijały się z rzuconych na nie "pułapek" w postaci ludzkich rąk, oznaczających koniec zabawy. Rozbrajający widok. Pamiętam, że w jednej szkole zapytałam trenerki czego te psy się w tym momencie uczą – nie potrafiła mi odpowiedzieć.
W innej szkole, maluchy również biegały po placu, obok stała trenerka, która zajęta przyjacielską rozmową kompletnie ignorowała „starszaka” zbyt namolnie skaczącego na dużo młodszego kolegę. Nie spodobało mi się to. Było widać, że właścicielka malucha również się denerwowała.
Wybraliśmy jedyną szkołę, w której szczeniaki miały kilka ćwiczeń na smyczy przeplatane zabawą i socjalizacją z innymi psami. Do tego uznane było tylko pozytywne szkolenie psów. To nam bardzo odpowiadało.
W między czasie poszukiwałam hodowcy, który planowałby miot i uznał nas, jako super towarzyszy dla młodego Holendra. I tadaaaaaa! Znalazłam. Jest miot, 11 sztuk, hodowczyni nas polubiła. Otwarcie pisałam, że jesteśmy kompletnie zieloni jeśli chodzi o psy. Natomiast nie ukrywam, że posiadanie przez wiele lat fretek też nie jest bułką z masłem. To bardzo wymagające zwierzęta. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, zmienić sposób chodzenia, zabezpieczyć mieszkanie (fretki wszędzie wchodzą). Mieć czas i gotówkę na weterynarzy, ponieważ choroby serca, operacje śledziony, choroby nadnerczy to mały procent tego, z czym trzeba się liczyć posiadając te futra. Przechodziliśmy przez to wszystko, czasami miałam wrażenie, że moim domem jest klinika weterynaryjna, bo siedziałam tam całymi dniami podając zwierzakowi kroplówki. Teraz mamy 2 fretki, samiczki i to jest dla nas optymalna ilość. Wcześniej mieliśmy jeszcze 4-ch chłopaków, każdy z nich dożył łaskawej starości. Pewnie, że wolałabym, żeby żyli jeszcze i cieszyli się zdrowiem. Nie traktujemy naszych pupili, jako domowych „zwierzaków” ale jak członków rodziny. Ich utrata jest bardzo bolesna.

Wracając do tematu. Wybraliśmy psa, trzeba TYLKO pojechać do niego około 1200 km w jedną stronę. Zanim jednak to zrobimy, przydałaby się wyprawka.