We
wrześniu miałam okazję wybrać się na organizowany przez Klub Owczarka
Belgijskiego Weekend z Klubem Belga,
Wystawa i Piknik. Impreza podzielona była na dwa dni. W sobotę zaplanowano
wystawy, walne zgromadzenie członków KOB oraz ognisko. O tym dniu niewiele
więcej mogę napisać, bo nas na nim nie było. Wystawy to nie mój konik – Maruś
za młodu skutecznie wybił mi je z głowy. Natomiast niedziela… to był dla mnie
hit! KOB zaprosił wszystkich chętnych, nie tylko członków klubu i nie tylko właścicieli owczarków belgijskich, na bezpłatne (!) zajęcia. I uwaga, uwaga ... prowadzący to:
Obedience - Sylwia Szugzda
Agility - Karolina Skowron
Wprowadzenie do śladów sportowych - Beata Ryl
Obrona - Leszek Wrotnowski
Posłuszeństwo na co dzień - Joanna Janiec
Prezentacja i dobór sprzętu do Canicros'u we współpracy ze sklepem Karusek.com.pl - Agata Klecka.
Z taką obsadą, to żal się nie spotkać!
Obedience - Sylwia Szugzda
Agility - Karolina Skowron
Wprowadzenie do śladów sportowych - Beata Ryl
Obrona - Leszek Wrotnowski
Posłuszeństwo na co dzień - Joanna Janiec
Prezentacja i dobór sprzętu do Canicros'u we współpracy ze sklepem Karusek.com.pl - Agata Klecka.
Z taką obsadą, to żal się nie spotkać!
Organizatorzy zapewniali, że rozplanowano zajęcia tak, aby każdy mógł spróbować czego tylko chciał. Nie ukrywam, że miałam wątpliwości czy to będzie możliwe, bo z radosną wizją padniętego bordera (o zła ja), najlepiej śpiącego przez tydzień albo i dłużej, zapisałam Młodego na: agility, obronę i posłuszeństwo. Tak więc miałam sporo obaw, jak to ogarniemy. Pogłębiły się one jeszcze bardziej, kiedy na miejscu okazało się, że nie ma listy i ustawiamy się wg kolejności chętnych. Jakaś miła osóbka podała mi wydrukowany rozkład jazdy wraz z przerwami. Najpierw stałam i patrzyłam na ludzi, którzy zebrali się przy placach treningowych. Później chwilę podumałam przyglądając się zajęciom i stwierdziłam, że to tak idealnie proste. Ponieważ nie było zapisów to miałam zupełną dowolność. A plan godzinowy treningów był tak rozległy, że praktycznie można było zrealizować wszystko wraz z wypadem na obiad!
Na
pierwszy zajazd Rico miał obronę. W tym samym czasie zajęłam sobie kolejkę na
posłuszeństwo. Każde wejście, to nie było to 5 min odbębnione przez
prowadzącego, bo reszta czekała. To były skrupulatnie przeprowadzone 15-20 minutowe wejścia. Policzyłam więc, że mamy
minimum godzinę na odpoczynek. Wystarczająco.
Trening był dynamiczny i całkiem przyjemny. Border przewietrzył płuca, poskakał i pobiegał. Nie jesteśmy na etapie by napisać coś więcej o technice. Pozorant konsultował każde ćwiczenie, wysłuchiwał przewodnika i dawał swoje propozycje. Najlepiej wyszły nam chyba ucieczki. Trzeba wiedzieć też, że to nie OB, który po kilku treningach pójdzie jak strzała na rękaw. Jest akcja – dajemy! To działanie oczywiście uważam, za pozytywną cechę zaobserwowaną również u Marusia, który niestety/stety trenerów postrzega jako podajniki. Natomiast Bąbel będzie się zastanawiał, analizował i przewidywał. Istotne z nim są łamania schematów. Do tego dochodzi racjonowanie nakładanej presji. A najlepiej to początkowo, zupełny jej brak. Przy psach jak holender nie trzeba aż tyle uważać. Przynajmniej ja, obserwując jego trening nie mam jakichś oporów czy wątpliwości. Zawsze ma ten sam zadowolony wyraz mordy.
Trening był dynamiczny i całkiem przyjemny. Border przewietrzył płuca, poskakał i pobiegał. Nie jesteśmy na etapie by napisać coś więcej o technice. Pozorant konsultował każde ćwiczenie, wysłuchiwał przewodnika i dawał swoje propozycje. Najlepiej wyszły nam chyba ucieczki. Trzeba wiedzieć też, że to nie OB, który po kilku treningach pójdzie jak strzała na rękaw. Jest akcja – dajemy! To działanie oczywiście uważam, za pozytywną cechę zaobserwowaną również u Marusia, który niestety/stety trenerów postrzega jako podajniki. Natomiast Bąbel będzie się zastanawiał, analizował i przewidywał. Istotne z nim są łamania schematów. Do tego dochodzi racjonowanie nakładanej presji. A najlepiej to początkowo, zupełny jej brak. Przy psach jak holender nie trzeba aż tyle uważać. Przynajmniej ja, obserwując jego trening nie mam jakichś oporów czy wątpliwości. Zawsze ma ten sam zadowolony wyraz mordy.
Nie
byłabym sobą, gdybym po obronie nie zanurkowała w cudowne zabawki firmy Sharpak Factory.
Oczywiście po czasie zorientowałam się jaką gafę przy tym strzeliłam. Otwarte
pudła zabawek uznałam jako zaproszenie do grzebania i wybierania. Tak też
zrobiłam nie zastanawiając się wiele. Szukałam dwóch, takich samych
egzemplarzy, cieszących oko (moje) i ewentualnie pasujących do wybrednej
borderowej mordy. Kupiłam. Jakże później mi było wstyd, kiedy zobaczyłam, że
zabawki dopiero po jakimś czasie zostały rozwieszone na specjalny stojak. I
wyobraziłam sobie, jak siedzę na ziemi i nurkuje prawie po pas zanurzona w te
pojemniki, machając przy tym łapami jakbym co najmniej miała wygrać zawody w
pływaniu kraulem na 200 metrów. Po tym, przez jakiś czas miałam kolor wybranych
zabawek, a musicie wiedzieć, że były szyte na styl truskawki. Wściekle
czerwone.
Wyjście
na posłuszeństwo dla nas było bardzo udane, biorąc pod uwagę ilość rozproszeń w
które Młody został wrzucony. Po prawej i lewej stronie latały piłki, były
krzyki i biegające psy. Byłam z niego dumna, że potrafił w takich warunkach
włączyć się w tryb pracy. Brawo Ty!
Spróbowaliśmy też naszych sił w agility i na koniec, dobiliśmy się następną obroną. Nie planowaliśmy tak, ale jakoś na placu zrobiło się pusto, więc na pytanie „kto chętny?” wystrzeliłam w górę. Po tym i ja i pies mieliśmy dosyć. A szczerze to miałam tak dosyć, że nie doczłapałam na ślady. Czego bardzo żałuję do dzisiaj.
Spróbowaliśmy też naszych sił w agility i na koniec, dobiliśmy się następną obroną. Nie planowaliśmy tak, ale jakoś na placu zrobiło się pusto, więc na pytanie „kto chętny?” wystrzeliłam w górę. Po tym i ja i pies mieliśmy dosyć. A szczerze to miałam tak dosyć, że nie doczłapałam na ślady. Czego bardzo żałuję do dzisiaj.
Ośrodek
w którym był organizowany piknik znałam wcześniej z innych psiowych imprez.
Hotel Ekwos to przyjemne miejsce, czyste, miła obsługa, dużo miejsca na
treningi i zabawy. Przynajmniej ja do tej pory nie miałam tam jakichś
nieprzyjemności. Można zamówić też ciepły, całkiem smaczny posiłek.
Zdecydowanie polecam. Ciekawym wydarzeniem był też pokaz pracy psów służbowych
Straży Granicznej oraz podstawy szkolenia wykrywania zapachów. Pomimo, iż jako
uczestnicy – kombinatorzy robiliśmy co nam przyszło do głowy by zmylić psa. Nie
udało się. Radochę mieliśmy prawie jak dzieci. Praca tych psów zrobiła na mnie
ogromne wrażenie.
Na
koniec wspomnę jeszcze, co może Wam się przydać na przyszłość. Jeśli
postanowilibyście pojechać kiedyś tam na imprezę, zawody czy szkolenie
pamiętajcie, że nie ma bankomatu. Ubolewałam przy tym bardzo mocno, kiedy
zobaczyłam jak pomiędzy ludźmi suną szelki, obroże i smycze kynomaniacs. Kolory
były tak soczyste, że nie mogłam oderwać od nich wzroku. Niestety kasę jaką
miałam wydalam na truskawki wstydu. Natomiast nie było problemu bym mogła
podejść, pomacać i dopisać je do swojej listy Must Have. Podoba mi się ich
wykonanie i mam zamiar przetestować je na chłopakach z przeznaczeniem na
treningi obrony.
Robiąc
małe podsumowanie, działo się tam naprawdę dużo. Osobiście unikam tłumów jak
ognia ale wszystko było tak rozplanowane, że ani psy ani ludzie nie siedzieli
na kupie. To wszystko płynnie krążyło. Część było bardziej zainteresowanych
obroną, część słuchała tego, co było mówione podczas OBI, a jeszcze inni dawali
psom pobiegać w tunelach. KOB zrobił kawał dobrej roboty. Warto też zaznaczyć,
że przyjechała tam pozytywna ekipa, która potrafiła się bawić. Tak trzymać!
Prześlij komentarz