Miałbym pewien pomysł, ale nie myślcie, żeby był bardzo dobry. Kubuś Puchatek

piątek, 2 lutego 2018
data:post.title


„Miałbym pewien pomysł, ale nie myślcie, żeby był bardzo dobry.” Kubuś Puchatek

Border. Border do sportu!
Oczywiście, to jedna z najinteligentniejszych ras, posiadająca duży temperament i chęć pracy. A do tego bordery są miłe, kochane i zrobią wszystko dla właściciela. I wyglądają tak, że można je jeść łyżeczkami. Serce topnieje, tęcza różowa się mieni i pełno waty cukrowej dookoła. Byłam przekonana, ja, która zostałam przeciągnięta przez resztki ambicji i liczyłam, że jestem mądrzejsza, spojrzę tylko na tego psa, a on już będzie chciał. Już będzie robił. I to JAK robił! Z klasą! Generalnie, ten pies przecież czyta w myślach i w wieku 6 miesięcy rozwiązuje krzyżówki. Nic tylko czerpać garściami.
Po 2-ch latach życia z borderem i podtykania mu pod nos sudoku, mam nieco odmienne zdanie. Oczywiście nie można im zabrać, że są świetne, ale czy to wszystko wychodzi samo z siebie? Absolutnie nie! 

Zamaszystym krokiem i z dumnie uniesioną głową wchodzisz na plac. Patrzysz na trenera niemal z wyzwaniem „I co teraz powiesz Panie? Rachu ciachu i mamy chodzenie przy nodze. A za 2 sesje to pozycje w marszu zrobimy, a co.” Pewnym ruchem wyciągasz z kamizelki parówki odwracasz się do swojego mądrutkiego bordera i …?? W bardzo uroczym stylu, ten słodki i cudny szczeniaczek pokazuje gdzie jest Twoje miejsce. Za kwiatkiem, za motylkiem, za chmurką, za butem, za ślimakiem, za pierdem. Patrzysz, jak ta mała główka rozgląda się i widzi wszystko poza Tobą. Na karku masz już pierwsze sapnięcia prowadzącego zajęcia. On czeka na ten zapowiedziany rozbłysk geniuszu Twojego psa, w którego świetle miałaś się grzać przez kolejne lata. Zaczynają pocić Ci się dłonie. To nic, myślisz. Jeszcze raz. Próbujesz podnieść motywację swojego pupila, zachęcić do pracy, a tu okazuje się, że trawa dynamiczniej rośnie. Już tak pewnie nie patrzysz w oczy człowiekowi stojącemu obok. To nic, wmawiasz sobie, a podpowiem, że to już nie jest nic. To już jest zapowiedź jak wybornie będą wyglądały kolejne miesiące. W ostatnim akcie desperacji bierzesz garść cholernych parówek i uciekasz wołając. O jest reakcja, jest akcja! Biegnie! Ten moment! I niestety Ty, omnibusie to przeoczyłaś. Nie potrafisz na tym etapie czytać swojego nowego pluszowego misia. Będziesz się od tej chwili zastanawiać milion milionów razy „dlaczego ja” i czy dałoby się przerobić to rude na guziczki. I nic nie pomogło, że holender był francowaty, że wiecie: krew, pot i łzy! Schodząc z placu, który miał być moim miejscem sukcesu i na który nektar miał lać się z nieba a stał się kolejnym punktem na mapie moich porażek, rozważałam opcję, czy aby border za szczeniaka nie wypadł hodowczyni z rąk i mocno przywalił w głowę. Bo przecież nic się nie zgadza. 

„Myślenie nie jest łatwe, ale można się do niego przyzwyczaić.” Kubuś Puchatek

Jak się już wdepnęło w brzydką kupę, to trzeba coś z tym zrobić, a nie ciągnąć smród za sobą. Gówienko już jest, patrzysz na nie. Czas coś z niego wyrzeźbić. Jak można się łatwo domyślić ani to miłe, ani przyjemne. Kilka kolejnych miesięcy polegało na nauce chwalenia psa. Zabawy, zmiany oczekiwań i wciskaniu pomiędzy borderowate klapnięte uszy, że człowiek jest naj. Tak dla odmiany, jakbym tego już kiedyś nie przechodziła.
Ahhaaaa zapomniałam o dość istotnej kwestii. Jedzenie… hmmm, tak jak przy Marusiu u którego podczas podawania mu cokolwiek_co_masz_pewnie_i_tak_pyszne Twój łokieć ginie w otchłani paszczy, tak przy Młodym byłam podejrzliwie oceniana, czy i tym razem próbuję go otruć. Wieśniak jeden, co rusz mu słoma z łap wychodzi, a jada… właściwie nie jada. On wypluwa, ogląda, tarza się, znowu ogląda, powącha, popilnuje jeśli Maro jest zbyt blisko i na koniec ewentualnie zje. Tobie w międzyczasie strzeliły siódemki od zagryzania szczęk by nie zabić.  Tak więc, jeśli miałam (a miałam) kupioną piękną miseczkę w łapki, tak do tej pory służy ona za ozdobę. Nastąpił ciężki czas zabawy jedzeniem. Czy karmiąc Barfem można ćwiczyć z psem? Można! Trochę śmierdzi, krew cieknie pomiędzy palcami, czujesz się jak blaszanogłowy oprawca z Silent Hill, ale da się. Tylko przygotuj się człowieku na to, że w początkowej fazie starość Cię dopadnie zanim zostanie połknięty pierwszy kawałek. I tak przy każdej, nowej partii tego samego mięsa.

 „Jestem Misiem o Bardzo Małym Rozumku i długie słowa sprawiają mi wielką trudność.” Kubuś Puchatek

No przecież siedzi… i wzdycha. Patrzy na Ciebie, ale jakby ten wzrok się rozmywał. Czyli pies jest na orbicie, a nie na placu. Przy gwiazdkach i obłoczkach albo obszczanych trawkach. O tak, to ostatnie – suuuper. Czyli co? Jesteś nudny człowieku. I niby oczekujesz, że na samokontrolę będzie wytrzeszcz gał i wlepianie ich w Ciebie? Zapomnij!
Nie będę teraz wylewać wiadra z wodą pełną niespodzianek, jak wyglądały nasze etapy treningowe zaczynając od -100. Kiedyś w przyszłości popełnię kolejnego posta na ten temat.
Nie lubię kłamać. Widać to po mnie, wiecie: czerwona mordka, para z uszu, wzrok na tenisówkach. No ale szczyl doprowadził mnie (gdzie, nie tylko, bo nas) do tego. Półroczny orzeł, a leje w domu na pieluchę. No wstyd jak... Więc zapytani na zajęciach, czy Pimpuś Sadełko nauczony czystości w domu? Zgodnym chórem, krzyżując palce za plecami odpowiedzieliśmy TAK. Wspominałam, że bordery są bardzo mądrutkie, prawda? No, upewniam się tylko.
Pies ścierka. To moja kolejna ulubiona cecha charakteru Młodego. Ta miłość do obcych ludzi. Ta rzeka lukru płynąca przy tym, doprowadzająca mnie do mdłości. No popatrz tylko na mnie człowieku, a zeszmacę Ci się pod stopami. Dotknij mnie, to przemówię. Liczę tylko na to, że z wiekiem przybędzie mu odrobina godności. Trochę, nie wymagam za wiele. Serio, tylko odrobinę. Na chwilę obecną co najwyżej godnie wyjdzie na co którymś zdjęciu, jeśli się je jeszcze dobrze potraktuje programem graficznym.
No i chyba muszę wspomnieć o mojej wisience na torcie. Border miał być super reproduktorem. Miał mieć tyle panienek by niejednemu Casanovie oko zbielało. Od tych panienek, to miał aż chudnąć. Tyle by pracował. I co? I w wieku 6 miesięcy wyskoczyła, jak królik z kapelusza, wada genetyczna. Wszystkim planom pomachałam haftowaną chusteczką, zgromiłam wzrokiem Pana Męża, który w dobrej wierze, chcąc mnie pocieszyć powiedział „do trzech razy szuka” i rozpłakałam się nad własną niedolą. Później płakał Pan Mąż jak przyszło płacić za operację obu łap, bo Młody lubi tak po bandzie pojechać. Tak po całości, bo po co operować tylko jedną.  

Ponieważ, aż za często mam okazje spotykać się z ogłoszeniami „kupię borderka bo (tu uogólniam) jest uroczy i puszysty i gigantem w sporcie” napisałam tego posta, który jest częścią moich wspomnień. Chciałam uświadomić niektórych z Was, że nie wszystko jest tak bezowe jakby się mogło wydawać. Ci którzy mnie znają wiedzą, że obecnie cierpię na Ricowe zapalenie przestrzeni pomiędzy uszami i dzień bez bordera jest dniem straconym. Pokochałam tego psa z całym bagażem, jaki wniósł ze sobą do mojego życia nie tylko dlatego, że jest sobą, ale właśnie dlatego, że jest taki, jaki jest. Nasze przygody od opisanych epizodów dopiero się rozpoczynały i trwają nadal powodując, że obie strony równie dużo biorą, jak i dają. Działamy z uśmiechem i pasją. Bo przecież nie da się powiedzieć gniewnym głosem "Bąbelki". Ale to już zupełnie inna historia…



5 komentarzy

  1. Ktoś kiedyś napisał fajne i trafne powiedzenie: gdyby bordery były ludźmi to większość siedziała by w psychiatryku. Tak na podsumowanie tego wpisu :P

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, zgadzam się z tym :) Szczególnie jak przypomnę sobie akcje typu: obserwowanie spadających kropli deszczu, zaganianie śniegu/dymu/liści czy fal. Bardzo szybko na to reagowałam, więc zapomniałam już o tych wyskokach :D

      Usuń
  2. O boże jaki ten tekst jest WSPANIAŁY <3 Majstersztyk, cudownie się go czytało, wspaniałe cytaty <3 LOVE <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego mi było trzeba! Pośmiania się z trudności na placu(boju?) po tym jak dziś straciłam chęci do ogarniania mojego diabła (owczarek niemiecki, one rodzą się z idealnym chodzeniem przy nodze i są zawsze wpatrzone we właściciela! adoptowany, nie jest ze mną od szczeniaka więc odpracujemy braki w 2 miesiące) Co by nie było, dawno nie spotkałam tak inteligentnego psa, który testuje mnie i postawione granice na wszystkie możliwe sposoby, tak oby mnie przechytrzyć, oby trochę ponaginać granicę... (ahhh wylewam swe żale) Dzięki za wiele uśmiechu podczas czytania i za przesłanie i za "Gówienko już jest, patrzysz na nie. Czas coś z niego wyrzeźbić." Chyba co trening będę sobie przypominać :D

    OdpowiedzUsuń